BIESZCZADY / PODKARPACIE. 1listopada rusza przepęd koni w Bieszczadach. Przepędy kojarzą nam się głównie z amerykańskimi filmami o dzikim zachodzie. Jednak i w Polsce dawniej, takie obrazki nie były czymś szczególnym. Konie i bydło pędzono na jarmarki, targi i sezonowe wypasy. Dziś ani jarmarków, ani targów koni już nie ma. Tradycja przepędów prawie zanikła. Kontynuują ją nieliczni. Na przykład Stadnina Koni Huculskich „Tabun” Hanny i Stanisława Myślińskich w Polanie (gmina Czarna). Każdego roku, jesienią, konie przepędzane są z letnich pastwisk rozsianych po całych Bieszczadach, na tereny, gdzie spędzą zimę. Wiosną - w przeciwnym kierunku. Przepędy to nieoficjalne zakończenie sezonu jeździeckiego. Nieoficjalne, bo na koniu można jeździć o każdej porze roku. By wziąć udział w przepędzie, trzeba być doświadczonym jeźdźcem, który da sobie radę w różnych warunkach. Niekiedy do przejechania jest 100 kilometrów. - Chętnych nie brakuje, ale nie wszyscy mogą wziąć w nich udział - tłumaczy Stanisław Myśliński – właściciel stadniny. - Przepędy, choć bardzo atrakcyjne, to jednak wymagają doświadczenia, kondycji i sporych umiejętności. Nie tylko jeździeckich, ale również umiejętności przetrwania. Tu nie ma czasu na naukę. Raz świeci słońce innym razem przedzieramy się przez las w śnieżnej zadymce. Tegoroczny przepęd potrwa od 1 do 5 listopada. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć z poprzednich edycji przepędu. Natomiast po zakończeniu tegorocznej na reportaż z tego wydarzenia.
Fot. Wojtek Zatwarnicki