Zdarza Ci się pożyczyć samochód znajomemu lub komuś z rodziny? To bardzo szlachetne, ale też ryzykowne. Za swoją dobroć możesz słono zapłacić. Szczególnie, jeśli nie ubezpieczyłeś auta w OC i AC.
Pan Waldemar z Warszawy pożyczył auto wnukowi. Ten spowodował nim kolizję. Samochód który prowadził nadaje się już tylko do kasacji. Ponieważ Pan Waldemar nie wykupił polisy AC, nie ma szans na uzyskanie odszkodowania. W dodatku, stracił część wypracowanych zniżek w OC.
Jego historia powinna być przestrogą dla osób, które udostępniają swój samochód innym kierowcom, bagatelizując możliwe konsekwencje.
Dobry zwyczaj nie pożyczaj!
Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, każdy zarejestrowany w naszym kraju samochód musi być objęty ubezpieczeniem OC. Polisa chroni przed finansowymi konsekwencjami szkód spowodowanych ubezpieczonym pojazdem. Odszkodowanie otrzymuje jednak wyłącznie poszkodowany w kolizji lub wypadku (właściciel drugiego auta oraz pasażerowie).
Załóżmy, że w chwili zdarzenia sprawcą kolizji lub wypadku nie jest właściciel samochodu, a tylko przypadkowy kierowca (w tym przypadku wnuczek pana Waldemara). Auto, które on prowadzi zostaje poważnie uszkodzone. Jego właściciel (pan Waldemar) ponosi więc stratę nie z własnej winy. Czy jednak przysługuje mu odszkodowanie z OC? Nie, ponieważ to z jego polisy zostanie wypłacone świadczenie dla osób poszkodowanych.
W naszym ustawodawstwie ważną kwestią jest związek ubezpieczenia OC z pojazdem, nie zaś z kierującym. Towarzystwo, które pokryło koszty powstałej szkody, nie może równocześnie wypłacić rekompensaty posiadaczowi polisy, z której ta szkoda została zlikwidowana. Właściciel pojazdu straci także zniżki w OC. W kolejnym roku pozostanie mu tylko poszukiwanie możliwie najtańszego ubezpieczenia (np. w kalkulatorze OC, który współpracuje z jak największą grupą ubezpieczycieli).
Kwestię rekompensaty strat właściciela auta można dochodzić od kierującego na zasadzie dżentelmeńskiej umowy. Jeśli kolizja nie była zbyt duża, a koszt naprawy niewielki, wówczas kierujący może z własnej kieszeni pokryć poniesione wydatki. W ten sam sposób można potraktować naliczoną zwyżkę za OC. Gorzej, gdy koszty są bardzo wysokie i sprawcy wypadku nie stać na ich pokrycie. Właściciel pojazdu może wprawdzie dochodzić zwrotu za utracone mienie na drodze sądowej, jednak w praktyce jest to bardzo kłopotliwe (spór zazwyczaj dotyczy bliskich sobie osób).
Wypadek pożyczonym samochodem, które nie ma ważnego OC
Skrajnym przypadkiem i pechowym jednocześnie jest sytuacja, w której właściciel pojazdu pożyczył nieubezpieczony samochód np. koledze, ten zaś spowodował wypadek. Wówczas za szkody powstałe w skutek kolizji lub wypadku odpowiadają solidarnie kierujący pojazdem oraz właściciel samochodu. Z tej perspektywy, pożyczenie auta jest podwójnym ryzykiem. Ryzyko istnieje także wtedy, gdy do zdarzenia dojdzie z winy właściciela auta, który nie posiada aktualnego ubezpieczenia OC - za wszystkie straty zapłaci on z własnej kieszeni.
Z raportu rankomat.pl wynika, że w 2018 roku OC kosztowało średnio 741 złotych. Niektórzy kierowcy płacili za obowiązkowe ubezpieczenie jeszcze mniej (przeczytaj o sposobach na tańsze OC na stronie https://kalkulator-oc-ac.auto.pl/ubezpieczenie-samochodu/najtansze-oc/). Za takie pieniądze z pewnością nie warto ryzykować i rezygnować z ubezpieczenia. Tym bardziej, że pokrycie strat po kolizji jest tylko jedną z konsekwencji finansowych. Należy liczyć się również z zapłatą mandatu oraz kary za brak OC, nakładanej przez UFG.
Artykuł sponsorowany
materiały nadesłane