SANOK / PODKARPACIE. Przyrodnicy z Ligi Ochrony Przyrody zabezpieczyli 59 drzew nad rzeką San. Zostały one osłonięte przed zębami bobrów metalową siatką. Problem z dużą populacją bobrów występuje od kilku lat. Jeden osobnik tylko w ciągu jednej nocy potrafi "skosić" gigantyczne drzewo.
Bobry żyją w Sanoku od kilku lat, szczególnie upodobały sobie miejsce w okolicy Zakładów Przemysłu Gumowego Stomil. Te gryzonie , żerują głównie w nocy i o świcie, ale już ślady ich zębów widoczne są na wielu drzewach. Bobry zniszczyły zdrowe drzewa nad Sanem, w sumie podcięły lub ścięły już kilkadziesiąt okazałych drzew. Kilka z nich należałoby natychmiast wyciąć. W najcieńszych miejscach wyglądają prawie jak ołówki i grożą zawaleniem.
Te zwierzaki mogące ważyć do 30 kilogramów i mierzyć do metra długości są precyzyjne jak drwale. Podgryzły drzewa tuż nad rzeką, ale także te rosnące z dala od wody. Na prośbę Zarządu Okręgu Bieszczadzkiego Ligi Ochrony Przyrody, Urząd Miasta zakupił metalową siatkę, którą przyrodnicy otoczyli drzewa. Czasami ich obwód przekraczał 3 i 3,5 m, co mogło by świadczyć, że są to 80 i 100 letnie wierzby.
- Z tego co wiem, inne miasta nie prowadzą tego typu ochrony przed bobrami - wyjaśnia sanocki przyrodnik, Ryszard Rygliszyn prezes ZOB LOP.
- Metalowa siatka wystarczy, by brzegów rzeki nie szpeciły uschnięte drzewa. Bobry zaś, sobie tym krzywdy nie zrobią, a gdy będzie mniej pożywienia, jest nadzieja, że opuszczą ten teren i popłyną szukać innego miejsca.
Akcję wsparli: Burmistrz Sanoka Tadeusz Pióro, Ryszard Rygliszyn, Janusz Nastyn, Franciszek Kita, Paweł Radosz, Piotr Hanejko, Grzegorz Adamusiński.
[gallery columns="4"]materiały nadesłane