- Co roku udzielamy pomocy logistycznej organizatorom Łopieńskiego Odpustu, bo rozlokowanie na leśnych drogach i parkingach ponad 1000 pojazdów nie jest łatwe, a najważniejsze jest bezpieczeństwo uczestników - zaznacza Tomasz Belczyk, komendant Straży Leśnej w Baligrodzie. - Obserwowaliśmy same pozytywne reakcje ze strony ludzi. Okazuje się, że obecność konia przełamuje dystans pomiędzy funkcjonariuszem straży leśnej a turystą, wywołuje zainteresowanie naszą służbą, stąd częste prośby o wspólne sfotografowanie się. Nigdy nie spotkaliśmy się z takimi reakcjami jeżdżąc samochodem czy chodząc pieszo.
Konna Straż Leśna w Bieszczadach pojawiła się po raz pierwszy w 2010 roku. Patrole leśnych ułanów powstały wówczas przy nadleśnictwach Baligród i Ustrzyki Dolne. Bieszczadzcy strażnicy przeszli szkolenia w stadninie w Sierakowie. Konie użycza im prywatny hodowca, sympatyk lasów.
Łopienka to nieistniejąca dziś wieś, na terenie której znajduje się odbudowana kamienna cerkiew. Do końca ostatniej wojny był w niej słynący cudami obraz Matki Bożej Łopieńskiej, do którego pielgrzymowali wierni z dalekich okolic. Przez długie powojenne lata cerkiew niszczała, aż w 1983 roku trafił tu Zbigniew Kaszuba, który wraz z grupą przyjaciół, pod patronatem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, przywrócił świetność świątyni.
W 2000 r. odbył się pierwszy po wojnie odpust w Łopience. Było to wydarzenie bez precedensu i odbiło się dużym echem w wielu środowiskach turystycznych. Od tej pory w pierwszą niedzielę października gromadzą się tu rzesze miłośników Bieszczadów, kończąc w ten sposób letni sezon turystyczny.
RDLP