BIESZCZADY / PODKARPACIE. O złej Ewce, woli przetrwania i ojcowskiej miłości. Czy znacie legendę o słynnym Kamieniu Oreleckim, na Wzgórzu Michałowiec? O kamiennym sercu macochy opowiada przewodnik Magdalena Demkowicz.
Na trasie bieszczadzkich wędrówek warto wstąpić do Orelca, w powiecie leskim, który leży niedaleko Uherzec Mineralnych. W tej miejscowości można obejrzeć chociażby dawną cerkiew Narodzenia św. Anny, a dzisiejszy stary kościół św. Józefa w Orelcu.
Drewniany kościół zbudowano jako greckokatolicką cerkiew w II połowie XVIII wieku. Według tradycji została ona wzniesiona z materiałów pozyskanych z rozbiórki cerkwi w pobliskich Uhercach. Wyremontowano ją w 1933 roku. Wtedy też najprawdopodobniej dobudowany został przedsionek. Od 1947 roku była nieużytkowana, z kolei 20 lat później przejął ją kościół rzymskokatolicki. Po remoncie budowla pełniła funkcje kościoła filialnego parafii w Uhercach, a potem w Bóbrce.
Oryginalne wyposażenie niestety nie zachowało się. XVIII wieczne figury aniołów z ołtarza oraz płaskorzeźba przedstawiająca Boga Ojca, a także XIX wieczna figura św. Jana Nepomucena znajdują się w Muzeum w Łańcucie, w Dziale Sztuki Cerkiewnej.
Przy kościele stoi także drewniana dzwonnica, wzniesiona na planie kwadratu.
Mijając dawną cerkiew dotrzemy na Wzgórze Michałowiec w pobliskim lesie. Tam usytuowany jest pomnik przyrody. To Orelecki Kamień, z którym łączy się pewna legenda.
Otóż jak wieść głosi dawno temu w Orelcu mieszkał Jędrzej, znany gospodarz, który słynął z siły, pracowitości i zaradności. Podkochiwały się w nim wszystkie panny w okolicy. W końcu wybrał sobie małżonkę. Ich szczęście nie trwało długo. Kobieta urodziła bliźniaczki, w zimie zaniemogła i zmarła.
Dla wdowca i osieroconych dzieci życie w tamtych czasach nie było łatwe. Okoliczni gospodarze namawiali Jędrzeja, aby ożenił się powtórnie.
Niedaleko mieszkała śliczna Ewka, jednak nie skora do pracy i bardzo leniwa. Mimo to mężczyzna wziął ją za żonę.
Urodziła im się córka. Macocha faworyzowała ją, zaś pasierbicom zadawała wiele zajęć ponad siły. Próbowała nawet namówić męża, aby bliźniaczki zamieszkały w komorze, na co mężczyzna nigdy się nie zgodził.
Ojciec każdego ranka przed wyjściem do pracy oddawał swoje dzieci bożej opiece. Tak było i tamtego ranka, gdy macocha postanowiła pozbyć się dziewczynek. Wysłała je do lasu po poziomki dla najmłodszej siostrzyczki. Była jesień. Doskonale wiedziała, że bliźniaczki nie znajdą w lesie owoców.
Dziewczynki długo błądziły po lesie. Zaczął zapadać zmrok, robiło się coraz chłodniej. Wycieńczone i przerażona dzieci zauważyły, że zbliżają się do nich dzikie zwierzęta. Myślały, że to już koniec.
Bliźniaczki przytuliły się mocno i zaczęły wzywać bożej pomocy. Wówczas rozległ się przeraźliwy ryk niedźwiedzia, którego oblazły mrówki. Krzyk wystraszył wilki, które odstąpiły od dziewczynek. One zaś przytuliły się do siebie i zasnęły pod krzakiem leszczyny.
Do domu wrócił ojciec i zaczął martwić się o swoje pociechy. Mimo uspokajania ze strony żony postanowił wyruszyć na poszukiwania. Szedł od gospodarstwa do gospodarstwa wypytując o bliźniaczki. Wskazano mu drogę do lasu. Długo bezskutecznie błądził po ścieżkach. Kiedy tracił nadzieję zwrócił się do Boga o pomoc. Wtem nagle zobaczył przy świetle księżyca kamień, którego nigdy wcześniej tam nie widział. Podszedł bliżej i ujrzał jasne główki dziewczynek pod krzakiem leszczyny. One opowiedziały ojcu o swojej niedoli. Mężczyzna nie miał o tym pojęcia.
Kiedy cała trójka wróciła do domu, mąż chciał się rozprawić ze swoją żoną Ewką. Jednak zastał ją martwą, leżącą na łóżku, z rozciętą klatką piersiową i wyrwanym sercem.
Okazało się, że kamień, który pojawił się w lesie był tym wyrwanym sercem, zimnym i nieczułym. Po dziś dzień nosi on nazwę kamiennego serca macochy.